Home Azja PRZYGLĄDAMY SIĘ WIELKIEJ PODRÓŻY MAŁYCH LISTKÓW – Z SERCA HERBACIANEGO RAJU DO NASZYCH FILIŻANEK

PRZYGLĄDAMY SIĘ WIELKIEJ PODRÓŻY MAŁYCH LISTKÓW – Z SERCA HERBACIANEGO RAJU DO NASZYCH FILIŻANEK

Autor Kamila Budrewicz

W jednej z wiosek, na wzgórzu, w regionie Nuwara Eliya,  stał wielki budynek. Zbudowany z poszarzałych desek, był widoczny z daleka. Na pierwszy rzut oka, wyglądał na opuszczoną starą szkołę – potężna konstrukcja i wielkie, zakurzone okna. Było już późno, gdzieś po czwartej po południu… O tej godzinie i w takim miejscu nie było tutaj prawie nikogo. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy bliżej – jeden większy wdech powietrza nosem szybko zdradził przeznaczenie tajemniczego budynku – była to najprawdziwsza fabryka herbaty…

Z budynku wyszła bardzo młoda i drobna, przesympatyczna kobieta, która zgodziła się pokazać nam kilka najważniejszych pomieszczeń i maszyn w fabryce, a że było po godzinach – nie czuliśmy się jak intruzi, a wręcz przeciwnie. Wchodząc po schodach, na górne piętro, było coraz goręcej. Przebiliśmy się przez kilka rzędów folii wiszących w drzwiach (trochę skojarzyły się nam z wyposażeniem rzeźni), by przywitało nas wyposażenie sprzed prawie 100 lat (większość maszyn przez te lata miała zmieniane jedynie główne elementy eksploatacyjne i funkcjonuje sprawnie do dziś).  Podłoga skrzypiała nam pod nogami, kiedy błądziliśmy między taśmociągami, które czekały wraz z wielkimi wentylatorami nieruchomo na dostawę świeżych liści prosto z plantacji. Mieliśmy to szczęście, że akurat podjechała furgonetka cała załadowana workami – panowie sprawnie wrzucili je na pierwsze piętro i od razu ich zawartość wysypywali na taśmę . Zrobiło się zielono i jeszcze bardziej aromatycznie (chociaż zapach świeżych liści w niczym nie przypomina tego w finalnym produkcie – czyli herbacie).

fabryka herbatyfabryka herbatyfabryka herbatyfabryka herbaty

.

OD ZIELONEGO LISTKA DO PYSZNEJ, CZARNEJ HERBATY

.

Fabryka, do której  akurat trafiliśmy, skupiała się na produkcji wyłącznie czarnej herbaty. Wielu z nas, ten rodzaj herbaty pije niemalże codziennie w domu, w pracy, w drodze – jest ona dla nas tak „oczywistym” produktem, że mało kto wnika głębiej w to jak powstaje i gdzie rozpoczyna swoją podróż. A szkoda – porządnej jakości czarna herbata poza smakiem, ma także „duszę” – unikalny aromat, który rodzi się w długim procesie produkcji, w miejscach, które pamiętają wiele pokoleń pracujących w niej ludzi.

.

  Listki sobie więdną

.

Przywiezione do fabryki listki nie tak od razu zamieniają się w herbatę. Długaśne taśmy (po wcześniejszym sortowaniu) wiozą je pod wielkie wentylatory, gdzie sobie zwyczajnie więdną (suszą się przez jakieś 3 godziny). Wyglądają jednak i pachną zupełnie inaczej, niż te u nas w parkach na jesień 😉 Po takiej „saunie” bezpowrotnie żegnają się ze swoją pierwotną urodą  – zmieniają kolor, są odpowiednio zmiękczone i przygotowane do dalszej obróbki. Bez tych wszystkich specjalnych sprzętów , na słońcu – trwało by to co najmniej 5 razy dłużej.

.

fabryka herbatyfabryka herbatyfabryka herbaty

.

Nie zrobicie tego w domu 😉 – skręcanie, utlenianie i finalne suszenie

.

Przypomnieliśmy sobie, jak to nasze babcie, jeszcze tak niedawno – bo z dwie dekady temu  – zbierały kwiaty lipy i w piękne lato suszyły je w ogrodzie. Trwało to wiele dni, po czym babcie pakowały swoje produkty najczęściej do słoików na przetwory. Na zimę piliśmy pyszną herbatę lipową z miodkiem.

Z taką czarną herbatą tak łatwo by nie poszło. Podsuszone liście, po kilku godzinach trafiają piętro niżej, gdzie też mieliśmy możliwość zejść.  Kryła się tam konkretna maszynownia – po godzinach, sprzęty już tylko stygły i nijak nie kojarzyły się z produkcją herbaty. Wielka hala wypełniona była setkami rur, podrdzewiałych kotłów, przesiewarek i przeróżnych niemłodych urządzeń z miernikami, przełącznikami i etykietami z zatartą zawartością.

.

fabryka herbatyfabryka herbatyfabryka herbaty

.

To tutaj dzieje się najwięcej – liście są skręcane (wtedy też wypływają z nich soki niezbędne w procesie utleniania), przesiewane (dla wyrównania jakości surowca) i przechodzą do najważniejszego etapu – utleniania (niektórzy nazywają go fermentacją). Od niego zależy jaką moc będzie miała herbata, jaki kolor i jak będzie smakować. Utrwalana jest w trakcie ostatniego już suszenia (w kolejnej specjalnej ogromnej maszynie – w jej pobliżu jest baaardzo ciepło)  i sortowana (w zależności od klasy). Najgorszej jakości pył herbaciany, używany jest w produkcji dobrze nam znanych – herbat ekspresowych.

.

W oczekiwaniu na daleką podróż

.

Gotowa herbata, zapakowana a papierowe torby, żegnała nas przy wyjściu z fabryki. Szary papier a na nim jedynie proste, czarne napisy, niejeden hipster określił by jako bardzo dizajnerskie 😉 My jednak tak zapakowanej herbaty nie mamy okazji oglądać. Tak zapakowaną, mniejsze fabryki jak np. ta – wysyłają do dużego eksportera, który najczęściej pakuje ją już w docelowe opakowania i wysyła do kolejnych punktów dystrybucyjnych na całym świecie (oczywiście dokładając odpowiednią marżę), albo opakowania zbiorcze płyną do miejsca docelowego, gdzie dana firma przygotowuje z nich swoje produkty.

.

fabryka herbaty fabryka herbatyworki

.

Na koniec obejrzeliśmy różne rodzaje wyprodukowanych herbat i mogliśmy porównać jak mocno się od siebie różnią. Nie jesteśmy herbacianymi koneserami, więc te wszystkie informacje były dla nas nowe – liście łamane w procesie obróbki są „gorsze” niż te nie poddawane fragmentacji (z górnych części krzewu) i jedynie z tych drugi jest szansa na idealny napar, a te z dołu krzewu albo drobne jak pył to najlepiej wymieszać z mlekiem 😉 Zakupiliśmy kilka opakowań (oczywiście tej „wypasionej” 😉 ) – do delektowania się po powrocie, przy weekendowych leniwych śniadaniach^^.

A o tym jak te tony listków trafiają do tekstylnych worków, zanim ciężarówki dostarczą je do fabryk, przekonaliśmy się dopiero następnego dnia… Zasypiamy za to z widokiem na góry, na zboczach których rosną herbaciane krzewy.  Jeden z naszych najpiękniejszych wieczorów.

.

Nuwara ElyaNuwara Elyanuwara eliya

 

.

NA ZIELONYCH WZGÓRZACH

.

plantacja herbaty

.

Pomimo pory suchej – jak widać zielone wzgórza były naprawdę zielone 😉 Ba – można się ich naoglądać wcześniej trochę na przeróżnych zdjęciach w Internecie, ale na żywo ma się wrażenie, że to obraz wygenerowany komputerowo. Nie zmienia to jednak faktu, że pracujące tu kobiety mają naprawdę „pod górkę” i to nie tylko w przenośni. N plecach dźwigają worki (lub kosze), które pod koniec pracy ważą po 20 kg. Pokonują z nimi  naprawdę spore wzniesienia, a mimo, że temperatury tutaj są znacznie niższe niż w pozostałych częściach kraju – im bliżej południa, tym robi się cieplej (zwłaszcza przy takim wysiłku). Liście herbaty zbierane są ręcznie, co jest już pewną rzadkością (w innych miejscach na świecie zbiera się je już głównie maszynowo). Na plantacji może się pojawić jakiś wąż, a przerwy są naprawdę krótkie – co dodatkowo czyni tę pracę wyjątkową trudną.

.

nuwara eliyazbieraczka herbatyzbieraczka herbaty

.

Na plantację dotarliśmy z samego rana. Po zawartości worków na plecach, było widać, że kobiety musiały zacząć swoją pracę dużo wcześniej. Dobrze, że byliśmy ubrani w grubsze spodnie – chodzenie wśród herbacianych krzaków bez nich było by na pewno bolesne, a tak skończyło się tylko pozaciąganymi ubraniami. Szersze ścieżki rozdzielają jedynie większe obszary plantacji – między poszczególnymi krzewami trzeba się dosłownie przeciskać.

Obawialiśmy się, że zostaniemy odebrani jak „intruzi”, w końcu kobiety tutaj ciężko pracują, z my chcieliśmy dowiedzieć się jak wygląda to wszystko „od kuchni”. Nic z tych rzeczy – nasza dwójka nie została w zasadzie zauważona, za to… kiedy z góry zaczęła schodzić z aparatem mała Kaja – kobiety zaczęły od razu kierować się uśmiechnięte w jej stronę. Zaczęły pozować jej do zdjęć, oglądać je na aparacie, a ta odebrała je jak „miłe ciocie” i zaczęły się opowieści z ostatnich dni… Całkowicie nie zrozumiane, za to panie przytakiwały z uśmiechem, a ta opowiadała rozradowana dalej 😉 Trochę nam było głupio, że z naszego powodu przerwały swoją pracę, ale… po kilkunastu minutach pożegnały nas uprzejmie, uściskały Kaje (jedna z nich zrzuciła jej też bluzę, uznając, że już na nią za ciepło) i oddaliły się do swoich obowiązków.

.

nuwara eliyana plantacjina plantacji herbaty na plantacji herbaty na plantacji herbatyna plantacji herbaty

.

W malutkich rączkach naszego Śmiejka znajdujemy często różne skarby, które potrafi zaciskać w piąstkach i pilnować jak drogocennego diamentu. Oczywiście najczęściej są to małe kamyczki czy roślinki – najlepsze zabawki ;). Opuszczając więc plantację – nie mogła się powstrzymać i zabrała ze sobą jedną gałązkę (porzuciła ją dopiero jak nic już sobą gałązka nie przypominała).

.

na plantacji na plantacji

.

Przed opuszczeniem tych rejonów, karmimy oczy ile możemy krajobrazami, mając nadzieję, że będą wracać po powrocie we wspomnieniach przy piciu pysznej herbaty (a przynajmniej dopóki jej zapas się nam nie skończy 😉 ). Teraz możemy śmiało powiedzieć, że te przywiezione aromatyczne paczuszki, odmieniły nasze rytuały weekendowych śniadań i jesienno- zimowych wieczorów.

.

nuwara elya

.

Jeśli się tu wybierzecie, spróbujcie poszukać mniej skomercjalizowanych fabryk herbaty i plantacji, z dala od ścieżek masowego ruchu turystycznego. Czasami wystarczy zatrzymać się po prostu gdzieś po drodze – tam gdzie nie stoją autokary i nie czekają tłumnie grupki zwiedzających (mijaliśmy po drodze co najmniej kilka takich miejsc). Koniecznie też zróbcie herbaciane zapasy, żeby aromat parzonego naparu przypominał Wam cejlońskie przygody. Nas nas działa 😉

A na koniec mały bonus – zdjęcie z plantacji zrobione przez naszą czteroletnią „fotoreporterkę” (niedługo będziemy mogli się schować z naszymi) 😉

.

plantacja

 

Może Ci się także spodobać

1 komentarz

Zostaw komentarz